16 gru 2011

TGIF

Kiedy byłam mała dziwiłam się dlaczego moi rodzice dyskutują z przyjaciółmi na imprezach o polityce. Dlaczego skoro się nie widzieli kilka miesięcy, kłócą się o to kto ma racje w kwestii dekomunizacji, zamiast opowiadać sobie co się wydarzyło przez ten czas, bawić się razem.
Teraz sam jestem dziadkiem. Pół ostatniej imprezy spędziłam na dyskusji o wieku emerytalnym służb mundurowych. Okazało się, że mamy z moim przyjacielem ze studiów zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Dlaczego więc dyskutujemy na temat różnic zamiast po prostu pić wódkę? Albo chociaż wspominać jak piliśmy wódkę na studiach?
Niepostrzeżenie, powoli, krok po kroku, staje się dorosła, sama sobie przypominam moich rodziców. Nie wiem jak to się stało, ale mam w domu mnóstwo wytrawnego czerwonego wina. Jak, to, jeszcze chwilę temu nie znosiłam czerwonego wytrawnego wina!? Coraz częściej działam tak, jakbym wiedziała lepiej, skąd mi to się wzięło? Wczoraj stałam w korku i (TAK, naprawdę tak pomyślałam) doszłam do wniosku, że jak miałam lat 16 i okres buntu, burzy i naporu, to moi rodzice mieli RACJĘ. Brrr!!!
Kiedy nagle okazuje się, że doktorat mojej mamy i cała jej wiedza na temat historii i systemów politycznych bardzo mi się przydaje w rozważaniach okołopracowych; dyskusja na temat demokracji i leseferyzmu okazała się być bardzo apropos codziennego życia korporacji.
Odpuszczam coraz bardziej, wybaczam, coraz więcej rzeczy jest mi obojętne, mam kręgosłup moralny, stroję się do okazji, bez problemu ubieram polar i adidasy idąc do pracy, jestem autentycznie wdzięczna, a potem znowu robię coś, co sprawia że czuję się na lat szesnaście. I niech już tak zostanie.