29 mar 2010

Ratunkeo

Zachciało mi się wygody. Dla wygody pojechałam do warsztatu zmienić żarówkę. Bo nie opyla mi się jechać na drugi koniec miasta, żeby mi to Tata zrobił. A mnie samej ubrudzić i podrapać rąk też się nie chciało.
Zapłaciłam równowartość piwa w knajpie i szczęśliwa pojechałam w stronę zachodzącego słońca.
Aha. Szczęśliwa jak cholera. Bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pod warsztatem przytrzasnęłam sobie skraj kurtki drzwiami. Dokładnie ten skraj, na którym jest suwak.
Suwak się rozleciał, a rozlecianym metalowym cusiem przecięłam sobie rajstopy. Tak, te turkusowe, które tak mi pasują do mojego obrzydliwie optymistycznego ostatnimi czasy nastroju.
W domu odkryłam, że suwaka nie umiem naprawić. I zahaczyłam kolejne rajstopy. Wiem, było ubrać dres, a nie się stroić.
Wieczorem postanowiłam pójść wcześniej spać. Kiedy o 23 opatulona w szlafrok zmierzałam pod prysznic Eryk dostał małpiego rozumu i zaczął wyć pod oknem. Na moim cichym zamieszkałym głównie przez emerytów podwórku.
Wyłączyłam alarm i nie zdążyłam nawet wejść pod prysznic, gdy znowu rozległo się wycie. Wurg. Wyłączyłam, upewniłam się, że alarm jest wyłączony i postanowiłam kontrolnie posiedzieć nad książką. Latanie z za przeproszeniem gołą dupą na dwór to średnia przyjemność. (Co z tego, że pełnia, mam wolne od latania na miotle).
Kiedy mimo wyłączonego alarmu zaczęło znów wyć przypomniałam sobie notkę i implikacje z niej płynące. Mianowicie pan od wymiany żarówki nie wyjął podczas tej operacji kluczyka ze stacyjki. A kluczyk w stacyjce przez ileśtam czasu owocuje potem takimi atrakcjami.
Przy kolejnym wyciu nie wytrzymałam i zabrałam Eryjca na przejażdżkę, podczas której oczywiście nie mogłam znaleźć magicznego przełącznika, który pokazywał pan w ASO. Przecież widziałam, gdzie jest a teraz nic! zniknął! WURG po trzykroć!
Obawiam się, że nie pozostaje mi nic innego jak wleźć w moje dwa pancerne śpiwory i spędzić noc w samochodzie. Ahoj przygodo, taka twoja mać!

9 mar 2010

Równowaga

Powiedzonka i przysłowia ludowe. Coś za coś. Musi istnieć równowaga. Karma.
Z drugiej strony Lunia od dawna głosi, żeby nie dać sobie dmuchać w kaszę i żądać kawioru. Oraz powtarza jaką bzdurą jest twierdzenie, że nie można mieć wszystkiego. Podobno to ja jej sprzedałam tą filozofię.
Więc jeśli nawet się myliłam, jeśli dziś przychodzi mi płacić za niegdysiejsze lub przyszłe szczęscie, to tak, z podniesioną głową zapłacę licząc nieśmiało, że los nie upomni się o odsetki.
A póki co lęk zajadam pischingerem. Mam dzień dziecka.