7 sty 2010

Między rybą, a Fafikiem.

Gdzieś między rozważaniami o zasilaniu awaryjnym, plotkami o filmach, obiadem, a wyprawą do banku; między radosnymi planami "bo to już jutro!", poważnymi pytaniami i odpowiedziami, kilkoma przykrymi wiadomościami z gatunku "dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi" uświadomiłam sobie, że jestem niebywałą szczęściara. Że miniony rok Mintaja był jednym z lepszych ever i zdecydowanie najbardziej przełomowy w paru kwestiach. Że choć dokonała się okrągła zmiana ilościowa, to najważniejsza była zmiana jakościowa, ta która w nosie ma daty i rocznice, dokonuje się niepostrzeżenie, a kiedy już wychynie z krzaków i kopnie w rzyć, to jest tak, że aż.
I niech tak zostanie.
Wszystkim, którzy się do tego przyczynili (a jeśli to czytasz, zapewne sie zaliczasz do tej grupy) dziękuję. I chcę by tych, którym dziekować mogę i powinnam z roku na rok było coraz więcej.