Gdzieś między rozważaniami o zasilaniu awaryjnym, plotkami o filmach, obiadem, a wyprawą do banku; między radosnymi planami "bo to już jutro!", poważnymi pytaniami i odpowiedziami, kilkoma przykrymi wiadomościami z gatunku "dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi" uświadomiłam sobie, że jestem niebywałą szczęściara. Że miniony rok Mintaja był jednym z lepszych ever i zdecydowanie najbardziej przełomowy w paru kwestiach. Że choć dokonała się okrągła zmiana ilościowa, to najważniejsza była zmiana jakościowa, ta która w nosie ma daty i rocznice, dokonuje się niepostrzeżenie, a kiedy już wychynie z krzaków i kopnie w rzyć, to jest tak, że aż. |
7 sty 2010
Między rybą, a Fafikiem.
by Meg at 16:56
Labels: hermetyczne, women's world
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 comments:
Prześlij komentarz