22 kwi 2009

Krakow. Po prostu.

Ubiegla mnie Lunia. Sama siebie tez ubieglam i to dwa razy piszac o Krakowie tu. Sprawdzilam daty, najstarsza notka jest rowno sprzed roku.
Sprawdzilam archiwum mailowe, zarowno rok jak i pol roku temu uzywalam tych samych okreslen.
Pierwszy raz od miesiecy zostawilam w pracy laptopa i usiadlam do od miesiecy nie wlaczanego komputera domowego. Przegladam stare dyski, odkopuje wspomnienia, relacje, maile.
Dziewiec lat temu, w Krakowie, stalam przed teatrem Starym i czekalam na pierwsze realne spotkanie z osoba z "wirtuala". Gadalismy nonstop, jakbysmy znali sie z piaskownicy. Trzy dni pozniej w Pruszkowie czekalam na dziewczyne, ktorej nie znalam nawet ze zdjecia. Wypatrywalam czerwonego szalika. Pamietam, ze bylysmy wtedy w Smyku. Znajomosci trwaja do dzis.
To bylo dawno, dawno temu. Przebiegam mysla kolejne lata, imprezy, przebyte kilometry, wzloty i upadki. Niezmienie tesknie za Wami. Za tymi wszystkimi chwilami - impreza na cmentarzu, na tamie w Myczkowcach, wszystkimi K i ostatnia nasza zabawa na placu zabaw. I mam tylko jedno zyczenie - niewazne kiedy znowu otaguje notke "Krakow" - niech to trwa. Zawsze.

1 kwi 2009

Drogi świecie

Ja do Ciebie z uprzejmą prośbą - kurwa, zwolnij. Daj mi się nacieszyć chwilą. Daj mi czas nacieszyć się nowymi rzeczami wokół, nowymi ludźmi, spotkaniami z przyjaciółmi, urlopem. Daj na spokojnie zaplanować - weekend, popołudnie, spotkanie, życie. Mam chwilowo dość zapieprzu na wszystkich frontach, czasowego ledwie wiązania końca z końcem. Bycia zaskakiwaną, że to, co miało się wydarzyć kiedyś tam, to już - właśnie dzieje się, mija, można tylko powspominać, było, minęło. Że za chwilę jest wielkanoc, a ja jeszcze nie oswoiłam się z myślą, że poprzednie święta minęły, że jest zima, a tymczasem proszę, już wiosna, bazie. Za chwilę zakwitną forsycje, zanim odnotuję ten fakt, zrobię serię wiosennych zdjęć, będzie już lato, będę piła piwo na plaży, zatańczę jesienią na weselu przyjaciela, przyjdzie jesień, pojadę na urlop, będą święta. Nie domagam się dodatkowych godzin w dobie, dni w tygodniu, czy miesięcy w roku. Chcę, by godzina była godziną. Chcę czekać na rzeczy, które planuję, a nie być zaskakiwaną, faktem że już się skończyło i to pół roku temu. Mam dość wspominania w rozmowie przeszłych zdarzeń i stwierdzania, że to było lata temu. Mam dość patrzenia na zegarek - o! już środa, kiedy czuję, że to powinien być poniedziałek.
Za każdym razem kiedy tu zaglądam myślę o tym wszystkim, co powinno być opisane, żeby nie zapomnieć, zachować wrażenie chwili. Tylko wszystkie nastroje, wydarzenia, plany, emocje, bezustannie się dezaktualizują, przychodzi nowe i już nie pamiętam, co ostatnio było ważne, na czym miałam się skoncentrować. Jestem pieprzony speedy Gonzales, co się za chwilę ocknie mając piędziesiątkę na karku i stwierdzając, cholera, kiedy to wszystko minęło, przecież powinnam mieć teraz 18 lat i iść na studia.