26 lip 2010

Wzrusz. Niespodziewany.

Zapiszę to sobie, żeby nie zapomnieć.
Tych smsów wyrażających troskę. Maila niby o aparatach i obiektywach, ale z ciepłym słowem i zaproszeniem "wpadnij do mnie, mam gorzką czekoladę z orzechami". Wyciągnięcia na lunch, tłumaczenia i chyba ulgi w stwierdzeniu "nie sądziłem, że to się tak konstruktywnie skończy".
Życzliwych pytań, słuchania mnie i moich opowieści.
Cierpliwości i uczynności i tego, że mogę powiedzieć co i kiedy zechcę.
Naprawdę się wzruszyłam. Tak jak wzruszyła mnie wcześniej troska wielu osób, które dały radę słuchać o moich perypetiach, udzielać mi rad i wspierać.
I muszę też oddać sprawiedliwość moim rodzicom, że udzielili mi najlepszych i najbardziej zwięzłych rad w kwestii związków jakie kiedykolwiek otrzymałam. Tata powiedział, że druga osoba ma mnie ciągnąć do góry, a nie w dół. A mama powiedziała, że niezależnie od mojego niełatwego charakteru mam się upierać przy pryncypiach. I najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę nic więcej nie musieli mówić.

Co skończyło się...

Gdy zakończyło się to, co znaczyło dla Ciebie wszystko.
Gdy znów Cię budzą dni, tą samą natrętną, tęskną myślą.
Pragniesz by jeszce raz przeżyc czas, który juz dawno minął
Chcesz stanąć twarzą w twarz z niepowtarzalną ulotna chwilą.
Co skończyło się niech brzmi w Tobie jak dźwięk
Jak znajomy wiersz, niemilknący szept.
Co zmieniło się w przeszłości słodkiej część
Skryj w sobie jak skarb, niezmazany ślad.

Jeszcze raz poczujesz dawny smak, iskry w twym spojrzeniu.
Sam pomyśl silniejszym być niz czas.
W pamięci trwają wciąż, jak na wyblakłym zdjęcia tle
Zdarzeń urywki, które wracają zawsze jak późny sen.
Co skończyło się nich brzmi w Tobie jak dźwięk
Jak znajomy wiersz, niemilknący szept.
Co zmieniło się w przeszłości słodkiej część
Skryj w sobie jak skarb, niezmazany ślad.

25 lip 2010

Kieliszek czystej wiśniówki poproszę.

Musi być do wyboru,
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
Czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspera i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.