Czasem sa takie dni w zyciu zolwia, ze nie ma szans, trzeba by komus przyp... Pech, ze nie mam wrogow, #nowychszefow, czy innych person, na ktorych bez cienia skrupulow wyladowalabym zlosc. Wiec zamiast tego, nic... po prostu tego nie zrobilam, znioslam z godnoscia. Doczekawszy wieczoru wysmialam sie w towarzystwie wiedzm, ktore zadziwilam moim doborem lektur, a wlasciwie jednej lektury w roznych jezykach. A co mi tam, naucze sie i rosyjskiego, dziadek bedzie dumny. Poza tym nurzalysmy sie w kulturze popularnej Slaska i niestety, choc mieszkania tam taniutkie, to chyba nie jest to region dla mnie. A i alternatywna wizja emerytury, na ktora dorabiac bede zbierajac nieekologiczny wegiel w bieda-szybach, niezbyt kuszaca. Wole Somalie i jacht. :-) A z innej beczki to staralam sie zrobic dzisiejszemu solenizantowi (a wlasciwie wczorajszemu) niespodzianke. Zadnych wiesci niet, a tak jestem ciekawa czy wypalilo. Zyzn takaja, ze sobie pojade Czestnova. Dobranoc. |
0 comments:
Prześlij komentarz