16 lis 2008

Dojechalam.

Troche ledwo zyje wiec chyba z relacja poczekam do jutra, albo do wieczora. W kazdym razie znalazlam hotel (chociaz droge do niego gubie jak tylko z niego wyjde), 5 minut od hotelu (jesli sie nie zgubie, lub mnie jakis Arab zaprowadzi) jest Carrefour, wiec z glodu nie umre. Atrakcje sa. Zabukowalam sobie safari na czwartek.
Tuz zanim wyladawalam w Dubaju, spadl deszcz. Chyba pierwszy w tym roku. :-) Ladowalismy wiec na mokrym pasie. Juz po 2 godzinach opuscilam lotnisko - musieli mi zeskanowac teczowke, czyli zaawansowana technika w odrapanym starym terminalu (ok, wiem, obok buduja wypasiony nowy, tylko jeszcze nie skonczyli. Mam juz tez lokalny numer telefonu (jakby ktos chcial do mnie smsowac to podaje: +971559235408, wazny do soboty), wiec moge sobie po umiarkowanej cenie smsowac.
Hotelowy kierowca obwiozl mnie nieco po miescie i musze przyznac, ze zdecydowanie niedocenialam skali tutejszego szalenstwa. Wszystko jest ogrooomne. I wcale nieprawda, ze tutejsi kierowcy jezdza jakos szczegolnie zle. Jezdza dokladnie tak jak Polacy. Natomiast prawda jest, ze najwazniejsza czescia auta jest klakson. Po dniu w Londynie, gdzie kierowcy mega uprzejmie zatrzymywali sie na widok pieszego, tutaj trzeba miec oczy dookola glowy. Chociaz moze nie do konca, przeciez trabia. :-)
2 minuty po pierwszym wyjsciu z hotelu zaczepil mnie Arab. Ale nie, ze kup pani Prade, Versace, Pashmine czy perfumy, tylko zagadnal, czego szukam etc. Byl bardzo mily, zaprowadzil mnie do sklepu z woda (pogoda upalna, podstawowe zaopatrzenie), pokazal Carrefoura i stacje autobusowa, oraz tlumaczyl, ze Arabowie to nie terrorysci. Odkad odstawil mnie pod Carrefourem minelo moze 3 godziny, a dzwonil juz 2 razy. Raz nie odebralam. To tyle relacji na teraz. W ciagu ostatnich 48h spalam moze 8, z czego 4 w samolotach. Ile pod zimny prysznic i spac, zwlaszcza ze wpierwszym akapicie tego postu napisalam hotel przez ch. Na szczescie sie w pore spostrzeglam. Moze jeszcze wieczorem wychyne.

1 comments:

Anonimowy pisze...

Rajuśku, ale Ci fajnie... Pisz, pisz dużo, mnie to czeka za rok... :)