Wlasciwie to najlepiej byloby logowac na biezaco, ale nie da sie - albo zwiedzanie, albo zapiski. W kazdym razie pojechalam ogladac Tower i Tower Bridge by night. I wyszlo, ze przedwczesnie pochwalilam tutejsze metro, ze takie wspaniale i w ogole. Wspaniale to moze i jest, ale w weekend polowa linii nie dziala, albo dziala w zmienionych trasach i czestotliwosciach. O czym sie przekonalam, gdy chcialam sie przesiasc na linie zolta, ktora okazalo sie, ze nie jezdzi. No trudno, podjechalam autobusem (musialam sie trzymac komunikacji, bo mapy ani przewodnika nie wzielam, bo ciezkie toto i po co nosic, jesli chce tylko przejechac w te i z powrotem metrem). Tower razem z mostem... troche mnie zawiodly. Bo jakby to powiedziec... przez tyle lat ogladalam je na zdjeciach, czytalam czytanki, sluchalam wykladow pani Paw, ze wyobrazalam je sobie duzo wieksze, piekniejsze i bardziej wypasione. Czyli potwierdza sie stara prawda, ze rzeczywistosc nie dorownuje obrazkom. Co rychlo stwierdzilam, obfotografowawszy wszystko dokola. W sumie bardzo udana wycieczka, gdyby nie to, ze pizdzilo jak w kieleckiem i zastanawiam sie, czy fotki nie wyjda poruszone (no moze nie, ze od razu mostem bujalo, ale aparatem juz moglo). Zmarznieta wsiadlam do double-deckera i przejechalam tymi wszystkimi znanymi ulicami (Bond, Regent, Strand, Oxford, etc) notujac, gdzie warto przyjechac na dluzej. Przejazdzka uswiadomila mi, ze Christmas Panic trwa tu w najlepsze. Ulice maja juz wystroj swiateczny, sklepy zachecaja do kupowania prezentow, sa juz odpowiednie reklamy w metrze i na ulicach. A potem sobie policzylam, ze jest "four weeks to Christmas" i przypomnialo mi sie Love Actually i stwierdzilam, ze szkoda iz nie obejrzalam go przed przyjazdem tutaj. Ale jak sie okazuje nic straconego. "Na kwaterze" na kominku (pod ktorym wlasnie siedze piszac te slowa) stoja plyty dvd i jest wlasnie "Love Actually". Jak juz odespie jetlag to sobie zapodam. :-) Okazalo sie, ze zamkniecie metra ma tez pozytywne konsekwencje - z autobusu widac zdecydowanie wiecej niz z podziemnej kolejki. :-) I jeszcze nawiazanie do Dubaju, bo widzialam dzis w metrze zebraka. W Dubaju nie ma zebrakow, zlomiarzy, dziadkow, ktorzy wygrzebuja rzeczy ze smietnikow. Too good to be true. Oki, to dobranoc mili panstwo. |
0 comments:
Prześlij komentarz